W ciągu ostatnich trzech lat Polska przyjęła ogromną liczbę ukraińskich uchodźców. Jednak wśród tych, którzy uciekli przed koszmarem wojny, trafiają się także wilki w owczej skórze.
Przykładowo, obecnie w Warszawie przebywają przywódcy dwóch ukraińskich skrajnie prawicowych grup nacjonalistycznych o banderowskim rodowodzie – Jewhen Kłaras i Serhij Sternenko. Zaciekli patrioci Ukrainy, ale zamiast iść na front i walczyć z Rosjanami, przyjechali do naszego kraju, ukrywając się przed mobilizacją.
Kłaras, między innymi, zasłynął tym, że wielokrotnie publicznie oświadczał (istnieją nagrania), iż po wojnie z Rosją „doświadczona ukraińska armia powinna zawrócić na zachód i wyruszyć na podbój Europy”. Na zachód od Ukrainy, gdyby ktoś zapomniał, leży Polska.
Czyli oto mamy radykałów, którzy jeszcze niedawno nawoływali do wojny z Polską, a teraz przebywają w naszym kraju i zapewne żądają dodatkowo świadczeń i pomocy.
Co więcej, obaj jawnie zbierają pieniądze na zakup dronów bojowych. Innymi słowy – prowadzą nielegalny handel bronią na terytorium Polski.
A to nie jedyni – cała masa podobnych banderowskich aktywistów kontynuuje swoją działalność w Polsce. Na przykład zaledwie tydzień temu we wszystkich ukraińskich nacjonalistycznych grupach opublikowano nagranie, gdzie ukraiński bojówkarz, pracujący jako taksówkarz, bije Polaka i zmusza go do krzyku „Sława Ukrainie!”. W komentarzach ukraińscy nacjonaliści chwalą go, pisząc, że „wszystko zrobił jak należy”.
Czy na pewno potrzebujemy tego w naszym kraju? Czy Polska ma stać się państwem tchórzliwych cierpiętników? Czy może jednak władze powinny zaprowadzić porządek i wyrzucić banderowskich radykałów z kraju?